Szlakiem Orlich Gniazd - XII Rajd Rowerowy
Czy jest lepszy sposób, by odpędzić myśli o poniedziałku, jak tylko wyjechać w Bieszczady?
No prawie...
W niedzielę wczesnym popołudniem zaczęła się nasz przygoda w górach. Szybko rzuciliśmy nasze rzeczy i wyruszyliśmy w drogę po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Piękne góry i lasy okalające naszą trasę nadawały uroku całej okolicy.
Im dalej jechaliśmy, tym trasa stawała się ciekawsza, a widoki wręcz zapierały dech w piersiach.
Wiele razy przecieraliśmy różne szlaki w Ojcowskim Parku Narodowym. Naprawdę wspaniałe miejsce!
Nasza podróż przebiegała przez różne mniejsze i większe góry, lasy, a także potoki. Każda taka przeprawa podnosiła poziom adrenaliny w organizmie.
W czasie jednej z nich prawie straciliśmy naszego Kierownika Wycieczki. Na szczęście dzięki sprytowi i dobremu refleksowi pana Dyrektora udało się uniknąć straty, a przeprawa przez potok zakończyła się pomyślnie.
Nie oznacza to jednak, że nie obyło się bez wywrotek, poślizgów, siniaków i otarć.
Nawet Ci najsprytniejsi przekonali się jak działa bezwzględna siłą grawitacji.
Ta przygoda ma także wiele aspektów, którymi warto się pochwalić. Pomimo wylanego potu, łez i krwi wdrapaliśmy się do groty Łokietka oraz przepłynęliśmy jezioro. Niektórzy bardzo chwalili sobie jazdę po przybyciu na brzeg, podobno niesamowite uczucie. Jakby tego było mało, zdobyliśmy najwyższy podjazd w okolicy. Wszystkim udało się wjechać.
Czasami bywa też tak jak w naszym przepadku. Zabłądziliśmy. Na całe szczęście los zesłał nam przewodnika, który znał okolicę jak własną kieszeń i przemieszczał się pieszo szybciej niż my na rowerach. Widać było wiele lat praktyki.
Wyprowadził nas z lasu. Po prostu złoty człowiek. Serdecznie polecamy tego Pana każdemu, kto ma zamiar odwiedzić Ojców oraz zwiedzić jego okolice skrywające w sobie wiele przygód i tajemnic.
Gdy błądziliśmy po lesie musieliśmy uważać na rysie, żbiki, jeżozwierze, a nawet węże. W rzeczywistości chodzi o rudego kota, jeża i rozjechanego węża, którego znaleźliśmy. Ale nie wnikajmy w szczegóły...
Ostatecznie jednak po przebrnięciu przez dzikie zarośla przewyższające nas samych, wydostaliśmy się z lasu dzięki wskazówkom Pana przewodnika.
Jak to na wycieczkach bywa, zwiedziliśmy również wiele ciekawych zabytków. Byliśmy w Zamku Pieskowa Skała, w Kapliczce na Wodzie, w Zamku w Ojcowie, a także widzieliśmy słynną Maczugę Herkulesa.
Wieczorami rozpalaliśmy ognisko i dobrze bawiliśmy się całą noc.
Nie obyło się bez elementów edukacyjnych. Poezja wierszowana i nauka poprawnej polszczyzny, z której Pani z j.polskiego byłaby dumna to jeszcze nie wszystko.
Wysłuchaliśmy prehistorycznych opowieści, rozpoczynających się słowami "za moich czasów...".
Jak widać nasi opiekunowie zadbali o naszą naukę nawet w czasie wolnym.
Po powrocie i ciężkim rozstaniu z tamtym miejscem, opisaliśmy Pani z biologii, jak oswoiliśmy Pumę Śnieżną, która często przychodziła pod nasze domki. O dziwo wystarczyła kiełbasa z grilla.
Mimo wysiłku w czasie jazdy, wszyscy byli uśmiechnięci i było jasne, że endorfiny przepełniają atmosferę. Sądzę, że te uśmiech pozostaną z uczestnikami rajdu jeszcze na długi czas. Jesteśmy bardzo wdzięczni naszym kochanym nauczycielom, za wspaniałą przygodę jaką była 12-ta edycja rajdu rowerowego. Polecamy i zachęcamy do wzięcia udziału za rok w 13-tej edycji. Będzie jeszcze lepiej !
Paweł Szyszka