Wersja dla słabowidzących Brązowa Szkoła 2015 Certyfikat Wiarygodna Szkoła
Menu

Ania

Pierwszego marca 2023 roku w wieku 70 lat zmarła Anna Brągiel. Wiedzieliśmy o jej chorobie, jednak tak szybkie odejście było zaskakujące.

          Poznałam ją jako młodszą koleżankę, nauczycielkę fizyki w głubczyckim liceum, którego zresztą była absolwentką.

          Ania  studiowała w latach 1971-1976 fizykę (sekcja fizyki doświadczalnej) na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego. Od 1976 do 1981 pracowała w Zakładzie Petrochemii Instytutu Chemii Organicznej  PAN we Wrocławiu. W roku szkolnym 1981-1982 była nauczycielką w Szkole Podstawowej w Jugowicach ( wieś w woj. dolnośląskim), a w 1982-1983 w Szkole Podstawowej nr 1 w Głubczycach. Najdłużej, bo w latach 1983-2005, pracowała w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Głubczycach.

          Kiedyś  żartobliwie "wypominała"  dyr. E. Wołoszynowi, który uczył ją fizyki w szkole podstawowej, że on ponosi winę za jej wybór zawodu.

Mówiła o pracy nauczyciela, że jest trudna, ale i niezwykle rozwijająca, bo zmusza do nieustannych poszukiwań. Fascynująca, pełna niespodzianek jest też przez kontakt z młodymi ludźmi.

Jako nauczycielka była bardzo pracowita, sumienna. Poza lekcjami angażowała się w konkursach, szkoleniach, a zorganizowane przez nią, trwające do dziś, warsztaty psychologiczne dla nauczycieli okazały się niezwykle przydatne w pracy wychowawczej.

          Ania to człowiek o  barwnej, bogatej osobowości.

Była ścisłowcem, uczyła fizyki, chemii, pasjonowała się astronomią, matematyką.

Interesowała się też literaturą, malarstwem, dziełami Schulza, Witkacego, a więc tym, co inne, oryginalne, ekscentryczne.

Lubiła poezję Pawlikowskiej, a utwór M. Samozwaniec o siostrach artystkach Maria i Magdalena czytała wiele razy.

          Ania kochała przyrodę i w niej widziała ślady obecności Boga.

Szczególnie lubiła kwiaty, pielęgnowała je w swoich ogródkach, a znajomość  gatunków, nazw budziła podziw.

Po franciszkańsku wzruszała się losem zwierząt i brała je pod swoją opiekę (podrzuconego szczeniaka, bezdomną kotkę, wreszcie psa ze schroniska).

          Po przejściu na emeryturę, już uwolniona od wielu obowiązków, zwiedzała z przyjacielem świat. Jego różnorodność przyrodnicza, kulturowa miały  wielki wpływ na nią, budziły podziw, pogłębiły tolerancję, otwartość na inne widzenie rzeczywistości.

          Wobec trudów życia, kłopotów zachowywała stoicki spokój, dystans, usiłując poradzić sobie z nimi. Mówiła, że jeśli czegoś nie może zmienić, zostawia to i nie zadręcza się. Silna i odważna rzadko narzekała (nie była zresztą zbyt wylewna).

          Ania była ciepła, życzliwa ludziom, ale i szczera w ostrych sądach.

Mówiła, że jeśli chcemy spotkać się z innymi, trzeba do nich wyjść, nie czekać aż oni to zaproponują, nie bać się odrzucenia.

Na emeryturze spotykała się z ludźmi  w różnych grupach. Chodziła na gimnastykę, jakiś czas na jogę, zajęcia robótkowe, wyczarowując z włóczki piękne rzeczy.

          Aktywna, w bliskim kontakcie z przyrodą, czuła się zdrowa, a ciężka choroba była zaskoczeniem dla niej.  Wcześniej nie lubiła rozmów o dolegliwościach, chorobach, bo to, jej zdaniem,  jakoś je "legitymizuje".

Dziś trudno uwierzyć, że jej już nie ma i pojawia się refleksja -wyrzut, że może za mało poświęciło się jej czasu i  uwagi... Jeszcze raz przypomina się: Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.

          W tym wspomnieniu jest zapewne wiele uproszczeń i tylko kilka rysów bogatej osobowości Ani, ale wobec tajemnicy, jaką jest człowiek, jesteśmy bezradni.

Ryszard Kapuściński napisał:

 

Na koniec

wszyscy

spotkamy się

nie wymieniając spojrzeń

ani gestu

choć odtąd

już na zawsze

będziemy razem

 

 W imieniu  koleżanek i kolegów z naszego Liceum mówię: żegnaj, Aniu, i do tego doskonałego  spotkania,w którym jest pełne porozumienie, nawet bez spojrzeń i gestów.

Barbara Paściak